Amerykanin na Sadybie. Radziwiłłowie o Kennedych

Do dworku na Powsińskiej ściągnęły tłumy. Sadybianie mogli wreszcie z pierwszej ręki dowiedzieć się o owianej tajemnicą i urosłej do mitu karcie historii swojego osiedla. O wizytach rodziny Kennedy na Sadybie opowiadali jej krewni z zamieszkałej tu rodziny Radziwiłłów.

Pretekstem do spotkania i jego głównym tematem była projekcja filmu dokumentalnego z 2009 roku pt. „Amerykanin w PRL-u”.  Film poświęcony był pięciodniowej wizycie Roberta Kennedy’ego  prokuratora generalnego (ministra sprawiedliwości) USA i brata tragicznie zmarłego prezydenta USA – w Polsce w 1964 roku.  Autorzy dokumentu zrekonstruowali pobyt Kennedy’ego w Polsce nie tylko na podstawie zachowanych materiałów oficjalnych, znanych z Kroniki Filmowej, ale też tajnych materiałów operacyjnych Służby Bezpieczeństwa, będących w posiadaniu IPN, oraz w oparciu o relacje świadków. 

Agenci w krzakach

Stworzony w konwencji kryminału i nafaszerowany unikatowymi materiałami, film trzymał przybyłych w napięciu od początku do końca. Czasem jego projekcję przerywał jednak śmiech.  W filmie reżyserzy umieścili bowiem również relacje o sytuacjach komicznych towarzyszących wizycie.  Salę śmiechu wywołała zwłaszcza sekwencja dotycząca spotkania rodziny Kennedych z jej krewnymi z Sadyby, Radziwiłłami. Świadek tego spotkania, Krystyna Milewska-Radziwiłł, opowiada w filmie, jak przybywszy na ulicę Okrężną Robert Kennedy zauważył ukrywających się w pobliskich krzakach agentów Służby Bezpieczeństwa, podszedł do nich i – ku ich konsternacji - wpiął im w klapy marynarek znaczki z kampanii prezydenckiej swego zmarłego brata. Moment ten został zarejestrowany w materiałach operacyjnych SB i częściowo uwieczniony na zdjęciach.

Głębokie rozmowy i napierający tłum

Po projekcji, o tworzeniu filmu i własnych wspomnieniach związanych z wizytami Kennedych na Sadybie, opowiadał pochodzący z tego zabytkowego osiedla jeden z dwóch (obok Ryszarda Kaczyńskiego) reżyserów, Piotr Morawski.   Szybko zaprosił jednak na scenę osoby, które w tych wydarzeniach uczestniczyły osobiście i do dziś mieszkają na Sadybie -  występującą w filmie Krystynę Milewską-Radziwiłł oraz jej męża Jana Milewskiego.  Opowiadali oni m.in. o swoich prywatnych rozmowach z Robertem Kennedy – o tym, jak był dobrze zorientowany w sprawach polskich, jak mimo dużego zmęczenia zadawał bardzo przemyślane pytania o codzienność Polaków, jak uważnie słuchał. 

Pani Krystyna wspomniała jednak również o mniej przyjemnej stronie związku ze słynnym amerykańskim rodem – o osobistej przykrości, jakiej doświadczyła w związku z koniecznością przeciskania się przez tłum na pogrzebie jej własnego ojca kilka lat później, w 1971 r..  Powodem pojawienia się tłumu na Cmentarzu Czerniakowskim przy ul. Powsińskiej była wtedy chęć obejrzenia z bliska przybyłych na pogrzeb krewnego słynnych przedstawicieli rodu Kennedych, w tym przede wszystkim żony zmarłego tragicznie amerykańskiego prezydenta, Jacqueline Kennedy. 

Tramwaj na ratunek

Państwo Radziwiłłowie opowiadali też krótko o innych prywatnych spotkaniach z rodziną Kennedych na Sadybie – o wizytach Edwarda w 1961 r., Jacqueline w 1971 r., oraz znów Edwarda w 1987 r. Swoje wspomnienia związane z tymi wizytami zgłaszały też osoby z sali. Jedna z nich przypomniała, jak po pogrzebie krewnego Jacqueline musiała uciekać przed napierającym tłumem.  Motorniczy tramwaju, który jeździł jeszcze wtedy ulicą Powsińską, tuż przy bramie cmentarza, zatrzymał się na chwilę przed cmentarzem, zabrał Jacqueline na pokład i odjechał.  Inna z uczestniczek filmowego spotkania stwierdziła z kolei, że była bliską koleżanką ze szkoły Krystyny Radziwiłł-Milewskiej i chciała jej złożyć kondolencje na pogrzebie, ale widząc tłum gapiów, szybko zrezygnowała.  

Potrzebny kontekst

Na koniec spotkania w dworku, ponownie padły słowa, które zabrzmiały na jego początku.   Jan Milewski powtórzył za autorem wprowadzenia, prezesem Towarzystwa Miasto Ogród Sadyba, Januszem Białasikiem, że wielkie zainteresowanie Polaków i tajnych służb wizytami Kennedych można zrozumieć tylko wtedy, kiedy pozna się kontekst tamtych dni.  Kiedy zrozumie się, że tajne służby musiały jakoś uzasadnić sensowność utrzymywania tak dużej liczby agentów i wykazać istnienie różnego rodzaju zagrożeń dla Państwa. I że z drugiej strony, zwykli Polacy żyli wtedy w gumiakowej, przaśnej, szaro-burej rzeczywistości, a styczność ze słynnymi Amerykanami była dla nich niczym powiew wolności, światło w ciemności, feria kolorów.

Zarówno ci, którzy nie byli na spotkaniu, jak i ci, którzy byli, ale wielokrotnie pytali o możliwość ponownego obejrzenia filmu, mogą zobaczyć wspomniany dokument „Amerykanin w PRL-u” na ekranie swojego komputera. Jest on dostępny bezpłatnie na stronie internetowej TVP.  Link do filmu poniżej.     

Zobacz zdjęcia ze spotkania:

Zostań członkiem Towarzystwa Miasto Ogród Sadyba